Plaża. Cicha, milcząca. Fale rozbijały się o skalisty brzeg z łagodnym
pluskiem, kojącym moje uszy co całodziennym wysłuchiwaniu radosnej
paplaniny innych psów. Siedzenie w tym odległym zakątku sfory i
rozkoszowanie się widokiem tonącego w wodzie słońca było jak masaż dla
umysłu, bo jednak ciało miałam spracowane po dzisiejszej pracy.
Woda kusząco obmywała moje łapy chłodną mgiełką. Przymknęłam oczy, a nogi same skierowały mnie w przejrzystą toń morza.
Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie, pomyślałam z delikatnym
uśmiechem. Wyciągnęłam pysk w stronę słońca, kiedy usłyszałam za sobą
chrząknięcie. Odwróciłam się jak oparzona, spoglądając na brzeg. Stał
tam jakiś pies, przypatrując mi się badawczo.
Wyszedłam z wody i przedstawiłam się, chcąc zrobić dobre... jakieś
wrażenie.
- Witam, jestem Sunia -
powiedziałam, starając się wyglądać na pozytywnie nastawioną. Zmusiłam
się do uśmiechu
<Ktooś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz