- Nie...- Chrypnęłam, masując obolałe czoło. Spojrzałam na psa. A, to Dasco, dawno go nie widziałam, można powiedzieć że wcale. Zakaszlałam. Miałam gorączkę, ale ktoś musiał wyruszyć po obiad, zwłaszcza iż mam na pace dwa wygłodniałe małe szczeniaki. - Szkodzi..
- Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową. Miałam blade oczy. Byłam bardzo zmęczona. Pies za bardzo nie uwierzył, o czym świadczył jego wzrok.
- Wybacz, ale musze już iść... Dzieci czekają, do tego nikt ich nie pilnuję- odparłam szybko, szybko zniknęłam w krzakach.
Dasco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz