- Pewnie, wejdź- dodałam bardzo cicho, nawet nie wiem czy pies usłyszał mój głos, ale widział jak ruszam wargami. Straciłam w większości głosu. Znałam boski przepis na napar z ziół, które niestety trudne o tej porze roku. Będę musiała poszukać o pobliskiej zielarki. Jest bardzo miłą, serdeczną i mądrą kobietą. Mieszka na skraju lasu, blisko sfory. Ma swoje dziwactwa i nieprzyjazny wyraz twarzy przez co wielu jej się obawia. Mówią na nią ''babka''. Ciekawe jak naprawdę ma na imię.
- Kochany jesteś, Dasco- wychrypiłam kolejne słowa. Położyłam się obok dwutygodniowych szczeniaków i zaczęłam jeść zająca. Szczeniaczki to były suczki- Sarabi i Nala . Nie powiedziałam o nich jeszcze Alfą. Po prostu powiem że to moje dzieci i niech nie pytają mnie o szczegóły, co pewnie będą robić, bo bardzo rzadko mnie ktokolwiek widział. A raz znikłam u przyjaciółki na 8 tygodni. W ciąże mogłam zajść. Szczeniak powiem że nie jestem ich matką, znaczy po jakimś czasie...
Dasco usiadł w kącie.
Dasco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz