czwartek, 31 grudnia 2015

Od Shadow Green Day, C.D. Verilan'a de Merco

- Jestem Shadow Green Day. - uśmiechnęłam się do psa. Miałam dziś dobry chumor. Okazało się, że pies nazywa się Verilan de Merco i jest sympatycznym Bokserem. Polubiłam go, tymbardziej, że jest tym psem, który nie wyrywał żadnych suczek. Chodziliśmy tu i tam.
 - Opowiedz mi swoją historię. - odrzekł.
 - Mogę kawałek z mojego życia? - spytałam.
 - Jasne. - rzucił do mnie.
 - - Dzień Dobry? - pomyślałem, gdy tylko przechodząc po mieście, pewna dziewczynka w futrze wypowiedziała to słowo do dorosłej kobiety w czerwonej sukience. Natychmiast wystawiłem łeb, po chwili jednak musiałem nim potrząść, aby przecisnęły się moje uszy. Ulice pokrywały czarne oraz czerwone samochody, które parkowały przy pobliskim pub'ie. Obie strony zamykały duże bloki, które miały po 8-9 pięter. Jednak nikomu to nie przeszkadzało, tymbardziej mi, a jednak... Właśnie. Kim ja jestem? Jestem Dangerous. Mam... 2 lata. Jestem mieszańcem wielu ras. Mam liczne rodzeństwo, mi to osobiście nie przeszkadza. Jestem w Psim Mieście od paru miesięcy. Jednak mną opiekuje się wyjątkowo miła kobieta. Ma na imię... Magdalena. Tak na prawdę wszyscy mówią na nią Kapeć, ponieważ sprawia wrażenie złej. A na mnie? Wołają: ,,PożręTwojąDuszę". Czasem jest to... obrażające. Albowiem, jestem bardzo wrażliwym psem. Uwielbiam podrywać suczki. Ale nigdy flirtować! Akurat skuter mojego przyjaciela przejechał obok mego bloku, a ja zaszczekałem za Gończym Polskim. Zaszczekałem i uniosłem kąciki pyska. Po chwili jednak opuściłem je, widząc moją ukochaną - Miracle. Chodziła... z moim przyjacielem - Kastielem. Ah.... tak, już dość dawno ze mną zerwała. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Raczej nic złego nie zrobiłem. Spuściłem lekko głowę, po czym odwróciłem się. Pokój wypełniała... nicość. Była tylko skórzana podłoga, ciemne ściany i drzwi. Westchnąłem. Przeprowadzamy się. Ja, z Magdaleną. Dobra, nie będę kłamać. Po prostu... ona się wyprowadza. Raczej mnie tutaj zostawi. Zszedłem z okna, pełnego pajęczyn i spojrzałem z beztroską w błękitne, małe oczy Kapcia. Spuściłem po chwili łeb, jednak ta uśmiechneła się i zawołała moje imię. Od razu podniosłem łeb, uśmiechnąłem się i skoczyłem do pani, liżąc ją po buzi. Ta zaśmiała się, jednak zaraz spoważniała. Wstała i wzięła mnie za obrożę. Ledwo co poruszałem czterema kończynami, ponieważ była to bardzo wysoka osoba, a ja nie byłem zbytnio... dużym psem. Byłem średni, wielkości Bordera. Puściła moją obrożę na chwilę, chwyciła za klamkę. Pewny, że zaraz pani wyjdzie, od razu wybiegłem z drzwi. Jednak ta kopnęła mnie i zamknęła drzwi. Odskoczyłem i spojrzałem z nadzieją na drzwi pani. Zaszczekałem i zacząłem je drapać. Spuściłem po chwili uszy, odchodząc od szarego bloku. Z podkulonym ogonem zacząłem biec. Gdzie? Nie wiem... Byleby biec. Po chwili jednak wpadłem na jakiegoś psa. Był to... dość duży pies. Warczał na mnie, ślina mu ciekła z pyska i miał obrożę z kolcami. Zawarczałem, jednak po chwili już zacząłem szybko biec. Zostawiłem ogon w spokoju i zacząłem biec przez Wielką Brytanię. Po chwili poturlikałem się. Położyłem się w spokoju, jednak ktoś zapiął mnie na smycz i ruszył. Nie wiedziałem kto to, wiedziałem tylko, że jest to Pan... Szanowny Pan Myslovic, który trzymał przy mnie również innego psa, wysokiego Owczarka. Wszedł z nami do autobusu. Przywiązał nas do przedostatniego miejsca, a sam pobiegł do kierowcy. Usłyszeliśmy lekkie krzyki. Po chwili jednak Myslovic wrócił, usiadł na siedzeniu i dał nogę na nogę. Zdenerwowany wyjął z torby e-papierosa, po chwili dym wylatywał z jego ust. Siedzieliśmy pod siedzeniami. Oh... co to za Owczarek? Jest... piękna. Położyłem się bez słowa, wpatrując się w nicość.
 - Dangerous. - mruknąłem, gdy zauważyłem, że Owczarek otworzył pysk.
 - Kogo to historia? - spytał.
 - Mojego ojca. - odrzekłam. - Opowiesz mi swoją?
<Verilan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz