poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Mirandy- Nowy przyjaciel

Wybiegłam z jaskini o poranku.  Mocno zatrzasnęłam za sobą drzwi i zacisnęłam zęby.Mogłam obudzić mamę i Shiro.'
Interesujące, znam ją niecały tydzień, a traktuje ją jakbym ją znała od małego i była moją prawdziwą matką.  I co dziwne... Chciałabym tak było. Przynajmniej nigdy nie zaznałabym bycia sierotą i nigdy nie znałabym babci i nie miałbym teraz pustki w sercu.
Ciężko westchnęłam i ruszyłam przed siebie. W nocy przybyło kilka centymetrów w śniegu i nie mając nic lepszego do roboty zaczęłam lepić w śniegu.
Usłyszałam szelest zamarzniętej wysokiej trawy. Zdziwiło mnie to bo wcale nie było wiatru. Zaintrygowana podeszłam bliżej, wypełz z  niej  żmija zygzakowata. Pomrugałam kilka razy powiekami.  O tej porze?! Był bardzo malutki. Odskoczyłam na trochę.
- Co tu tutaj robisz?- zapytałam, uśmiechnęłam się szeroko.Uwielbiałam węże. Zwierzę nic nie opowiedziało i zastygło bez ruchu.
Pewnie był bardzo zmarznięty. Szybko zabrałam go na mają łapą i położyłam go na mojej miękkiej szyi. Przyznam że sie nawet bałam, ale on był bardzo malutki i potrzebował pomocy.Szybko zabrałam go do domu. I tego dnia zyskałam mojego najlepszego przyjaciela- towarzyszył mi przez wiele lat. Nazwałam go Lucyfer Hati vil Diablo.... Moje trzy najukochańsze osoby w jednym imieniu.
Moi przybrani rodzice byli źli że przyniosłam do domu jadowitego węża, ale ja zapewniłam że nie będzie z nim problemów. I dobrze że nie chciałam wiosną wypuścić  go na wolność, zyskałam naprawdę dobrego przyjaciela... Jak już wspominałam- najlepszego.


                                                                       KONIEC!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz